W marcu tego roku na przejeździe kolejowym w Lublińcu doszło do niebezpiecznej pomyłki. Mimo że do przejazdu zbliżał się pociąg, szlabany nie zostały zamknięte, co mogło skończyć się tragicznym w skutkach wypadkiem. Maszynista pociągu nie miał zamiaru ryzykować cudzego życia i awaryjnie zatrzymał pociąg. To zdarzenie stało się przyczyną kontroli, która doprowadziła 56-letnią dróżniczkę przed sąd.
Przy przejazdach kolejowych nie ma miejsca na błędy
Przejazdy kolejowe w Polsce każdego roku przenoszą na tamten świat dziesiątki osób. Część z wypadków na torach to niestety udane próby samobójcze. Mimo to mnóstwo osób ginie na torach także w wyniku własnej nieostrożności i ignorancji. Aby zapobiegać tego typu zdarzeniom, przejazdy kolejowe w Polsce wyposaża się w bezpieczne przejścia, oświetlenie i szlabany. Nad działaniem przejazdów kolejowych czuwa dróżnik bądź dróżniczka. W tym zawodzie nie ma miejsca na błędy, gdyż cena za błąd jest w tym zawodzie zbyt wysoka. Przekonała się o tym 56-letnia dróżniczka z Lublińca, której grozi nawet do 5 lat więzienia.
Niezamknięte szlabany i 0,5 promila alkoholu w organizmie
W momencie, gdy 56-latka pełniła służbę, doszło do niedopilnowania obowiązków, przez co szlaban nie został zamknięty. Maszynista zauważył to niedopatrzenie i zatrzymał pociąg, zlecając kontrolę dróżnika. Na miejscu zjawiła się policja i okazało się, że dróżniczka miała w organizmie 0,5 promila alkoholu. To mogło sprawić, że kobieta nie wywiązała się należycie ze swoich obowiązków. 56-latce grozi do 5 lat więzienia za spowodowanie sytuacji zagrażającej uczestnikom ruchu drogowego i osobom podróżującym pociągiem. Obecnie kobieta czeka na sprawę w sądzie. 56-latka straciła pracę w PKP.